W dzień Świętej Anny, jeszcze przed świtem, wyruszyła autokarowa pielgrzymka z Łukawca, aby zdążyć na uroczystą, odpustową Mszę Świętą w Kamionce Buska na Ukrainie. Właśnie tam proboszczem jest rodak pątników, ks. Grzegorz Ząbek. W tej niewielkiej parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, odpusty odbywają się dwa razy do roku. Pierwszy w dzień św. Anny a drugi piętnastego sierpnia ku czci Matki Bożej Zielnej.

Trudno było ukryć wzruszenie, gdy ksiądz Grzegorz witał swoich dawnych sąsiadów oraz Marka Chorzępę, proboszcza z Łukawca. Kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w tym dniu wypełniony był po brzegi. To nie częste zjawisko na Ukrainie. I chociaż wiernych przybywa, w wielu kościołach nadal stoją puste ławki.

Kazanie głosił Ks. Marek. Przypominał zebranym, że Kościół nie może być instytucją usługową, gdzie wierni przychodzą jedynie po to aby ochrzcić dziecko, wziąć ślub lub pochować członka rodziny.

– Kościół to wspólnota. To rodzina. I jak w rodzinie bywa, każdy powinien służyć najbliższym – pouczał ksiądz Marek – Parafrazując słowa Johna Fitzgeralda Kennedyego,  nie powinniśmy zadawać  sobie pytania co Kościół powinien zrobić dla nas, ale co my możemy zrobić dla Kościoła?

Kończąc kazanie ks. Marek życzył wiernym aby byli zawsze silną wspólnotą. Aby ta siła i wzajemna miłość pozwalała podążać drogą do zbawienia.

Po Mszy Świętej, przy obiedzie, był czas na rozmowy z księdzem Ząbkiem. Opowiadał o swoich wiernych, których ma tutaj około dwustu, o dwóch kościołach dojazdowych, w których pełni posługę i wreszcie o historii kościoła w Kamionce Buska i spędzających sen z oczu, czekających go inwestycjach – malowaniu dachu świątyni i budowie plebani. Na terenach Ukrainy to trudne wyzwania, bo parafianie tutaj biedni i najczęściej to im księża pomagają a nie odwrotnie.

Ksiądz Grzegorz Ząbek pracuje na Ukrainie od 11 lat. Zaczynał jako proboszcz w Zabłotowie niedaleko Kołomyi. Aby trafić do niespełna jedynastotysięcznej Kamionki Buska, którą przed wojną nazywano Kamionką Strumiłowską a wcześniej Dymoszynem. Ta niewielka wspólnota kontynuuje chrześcijańską tradycję  od roku 1477, kiedy to erygowano parafię.

Świątynia ks. Grzegorza nosi zaszczytne miano Sanktuarium Pana Jezusa Milatyńskiego a początki kultu sięgają XVII wieku, kiedy to właściciele obrazu nieznanego malarza wyprosili u Pana Jezusa cudowne uzdrowienie swojego syna. Obraz był wystawiony wówczas do publicznej czci w dworskiej kaplicy w Nowym Stawie. Arcybiskup lwowski w roku 1747 nakazał przeniesienie obrazu do kościoła w Milatynie, gdzie zaczęły przybywać liczne pielgrzymki. Po drugiej wojnie światowej obraz najpierw zakopano, ukrywając przed sowietami a później księża Misjonarze Wincentego a Paulo wywieźli do Krakowa, gdzie oryginalny obraz jest do dzisiaj w kościele przy ulicy Św Filipa. Po odrodzeniu archidiecezji lwowskiej, ks Kardynał Marian Jaworski, w roku 1997, nałożył na kopię obrazu w Kamionce Buska korony pobłogosławione przez Jana Pawła II. Współcześnie kult Pana Jezusa Milatyńskiego trwa w Krakowie, Kamionce Buska oraz w Milatynie, w dawnym kościele księży Misjonarzy, który został zamieniony na cerkiew prawosławną.

Polecając opiece Pana Jezusa Milatyńskiego, ksiądz Grzegorz żegnał swoich krajan, którzy wyruszali dalej w prawie tysiąckilometrową podróż przez Krzemieniec Juliusza Słowackiego do prawosławnej, uwieńczonej złotymi kopułami ławry poczajowskiej i do Lwowa. Tam uczestniczyli w niedzielnej Mszy Świętej w Katedrze, w której niegdyś swymi słynnymi ślubami król Jan Kazimierz ofiarował Polskę opiece Matki Bożej. Przed tym samym królewskim ołtarzem modlono się w intencji pielgrzymów, prosząc o opiekę matki Bożej z Katedry. W tym samym dniu ks. Leon Salamon, proboszcz w Sanktuarium Maryjnym w nieodległych Winnikach modlił się o opiekę Bożą dla rodzin pielgrzymów z Łukawca.

Zmęczeni, ale wzmocnieni wiarą i zauroczeni odwiedzanymi miejscami, pielgrzymi dotarli do Łukawca późną nocą.

Tekst: Andrzej Klimczak

Fot. Jacek Kozłowski