Zielony wieniec z czterema  świecami,  które  zapala się kolejno co tydzień i świecą coraz mocniejszym blaskiem. Pusty żłóbek, wyścielony siankiem, czekający w gotowości na przejęcie Tego, który ma być w nim złożony. Msze święte pełne światła rozpraszającego mrok katolickich świątyń. Po drodze spotkanie z Maryją, Niepokalanie Poczętą, która jak jutrzenka zapowiada przyjście Światłości Świata. Po dniach zadumy i modlitwy na cmentarzach, po dniach przypominających prawdę o przemijalności ludzkiego życia, o nieuchronnym zmierzaniu do kresu czasu tego świata i czasu naszego życia, i o sądzie, który może napawać lękiem, rozpoczynają się dni Adwentu.

Adwent to szczególny czas w roku liturgicznym. Czas odmierzany dniami coraz jaśniej rozbłyskającego Światła, które jest w stanie rozświetlić najciemniejsze zakamarki ludzkiego życia i ludzkiego serca. Czas niosący nadzieję. To ona jest najlepszą przewodniczką prowadzącą ku spotkaniu z przychodzącym Panem.

Adwent uczy, jak zamienić przemijanie w oczekiwanie. W pierwszym jego okresie liturgia przypomina  jak kruche jest ludzkie życie. Ale na tym tle szybko ukazuje Jezusa, który w zamian za nicość, pustkę i ciemność rozpaczy przygotowuje tym, którzy Go kochają „wielkie rzeczy”, których oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani nawet serce człowieka nie jest teraz w stanie pojąć ich wspaniałości (1Kor 2,9). Życie jest zmierzaniem ku spotkaniu z Nim. Bardzo potrzeba w tej wędrówce nadziei. Bez niej ludzka egzystencja przepełniona byłaby   lękiem przed osądem Sprawiedliwego Sędziego i obawą utraty wszystkiego. Tymczasem nadzieja jest tym, co pozwala radośnie oczekiwać miłosierdzia i przebaczenia win. Skłania do poprawy życia. Nadzieja, którą Duch Święty napełnia ludzkie serca sprawia, że z entuzjazmem człowiek kroczy ku przyszłości mając wzrok utkwiony w wizji przyszłego życia.

Druga część Adwentu zwraca uwagę na wydarzenia z przeszłości. Nie po to tylko, żeby wspominać. Tajemnica wcielenia Chrystusa, który dla „nas i dla naszego zbawienia” uniżył się, aby przez to człowieka ubogacić, wywyższyć a nawet ubóstwić, jest źródłem nadziei. To ona pozwala się cieszyć na myśl ze spotkaniu z Bogiem, który nie przychodzi po to, aby świat potępić, ale żeby go zbawić (J 3, 17). Ma to ogromny wpływ na przeżywanie naszego życia dzisiaj. Pięknie to wyraził św. Jan Paweł II w 2003 r. podczas audiencji generalnej: „Adwent odnawia oczekiwanie na Chrystusa, który przyjdzie, aby nas zbawić, w pełni urzeczywistniając swe królestwo sprawiedliwości i pokoju. Coroczne wspominanie narodzin Mesjasza w Betlejem odnawia w sercach wierzących pewność, że Bóg pozostaje wierny swym obietnicom”.

Adwent jest czasem nadziei także przez to, że jest czasem obdarowywania. Wiele serca wkładamy w przygotowywanie prezentów dla najbliższych. Wiele jesteśmy w stanie ofiarować tym, którzy są bardziej potrzebujący niż my. Nie spodziewamy się za to ani zapłaty, ani wdzięczności. Często robimy to po kryjomu, anonimowo, bardziej ciesząc się z dawania niż z brania (Dz 20,35). Pragnienie obdarowywania jest wyrazem i budowaniem nadziei w naszych sercach. Zatrzymywanie wszystkiego dla siebie jest jej przeciwieństwem. Kto umie bezinteresownie obdarowywać gromadzi sobie skarb w niebie (Mt 6, 20) i ukierunkowuje swoje życie na wieczność. Czyniąc dobro pomnażamy miłość, ale też umacniamy nadzieję w oczekiwaniu dóbr, jakie otrzymamy kiedyś od Boga.

 

Adwent jest również czasem radości, bo nadzieja rodzi radość. Nadzieja w czasie oczekiwania kieruje nasze serca ku radości przyszłej i pozwala już zakosztować jej smaku. Rodzi radość, bo wielkich rzeczy oczekujemy i dzięki nadziei już je osiągamy.